Dahl Arne - Na szczyt gory, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ARNE DAHL premiera styczeń 2012 NA SZCZYT GÓRY NA SZCZYT GÓRY przełożyła Dominika Górecka WARSZAWSKIE WYDAWNICTWO LITERACKIE MUZA SA Tytuł oryginału: Upp till toppen av berget Projekt okładki: Michał Korsun Redakcja: Lech Staszkiel Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Korekta: Zdjęcie wykorzystane na okładce © Asia Burrill © Arne Dahl 2000 Published by agreement with Salomonsson Agency. All rights reserved © for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2011 © for the Polish translation by Dominika Górecka ISBN 978-83-7495-326-9 Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2011 1 NICZEGO nie widziałem. Paul Hjelm westchnął głęboko. Całym sobą. - Niczego nie widziałeś? Próbował przyciągnąć go wzrokiem, ale chłopak patrzył nie- przejednanie w dół. Nieprzejednanie? Kiedy ostatnio użył tego słowa? Czy zdarzyło mu się to kiedykolwiek wcześniej? Poczuł się staro. - Zacznijmy od początku - powiedział ze spokojem. - Za twoimi plecami wybuchła bójka, ale ty niczego nie widziałeś. Dobrze zrozumiałem? Cisza. Hjelm znów westchnął. Oderwał kłykcie od stołu, wyprostował plecy i rzucił okiem w stronę koleżanki, która stała, opierając się o ponurą betonową ścianę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, poczuł, jak ścierają się w nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony relegowanie do wydziału spraw przemocy śródmiejskiej komendy rejonowej i niekończąca się seria aktów zwykłej, codziennej przemocy. Z drugiej - powrót do Sztokholmu jego ulubionej partnerki, Kerstin Holm. Pierwszym, co przypadło w udziale temu doświadczonemu duetowi na okoliczność reaktywacji, była bójka w pubie. Paul Hjelm westchnął kolejny raz i zwrócił się w stronę nie- skorego do współpracy świadka. - I ani razu nie obejrzałeś się za siebie? Młodzieniec uśmiechnął się blado, jakby na wspomnienie czegoś. 5 - Ani razu. - A to dlaczego? Oczy chłopaka po raz pierwszy spoczęły na nim. Były jasno- niebieskie. Patrzyły na niego z nieoczekiwaną przenikliwością, jakby ich właściciel miał zamiar powiedzieć coś zupełnie innego, niż powiedział: - Bo czytałem. Paul Hjelm spojrzał na niego z niedowierzaniem. - Hammarby rozgrywa u siebie mecz z Kalmarem, zakończony remisem, dwa do dwóch, i ląduje na ostatnim miejscu w lidze krajowej, a ty siedzisz w miejscówce Baj en Fans i czytasz? W Mły nie, wypełnionym po brzegi sfrustrowanymi kibicami Hammar by, siedzi dwudziestoletni Per Karlsson i czyta książkę. Wyjąt kowo ciekawy wybór miejsca na lekturę w samotności, muszę przyznać. Per Karlsson uśmiechnął się znowu, w ten sam subtelny, ledwo dostrzegalny sposób. - Gdy przyszedłem, było jeszcze spokojnie - powiedział tylko. Hjelm wysunął krzesło i opadł na nie całym ciężarem swojego ciała. - Teraz to już naprawdę się zaciekawiłem. Jaka książka wciągnęła cię do tego stopnia, że nie tylko udało ci się zignoro- wać krzyki, regularne darcie mordy i ścisk, ale również bójkę, podczas której człowiek dostał kuflem w środek głowy i zmarł? - Zmarł? - Zmarł. Nie inaczej. Wykrwawił się. Padł trupem. Stracił dwa litry krwi w dwadzieścia sekund. Krew wylała się z niego szerokim strumieniem. Puściły wszystkie żyły. Nazywał się Anders Lundstróm, pochodził z Kalmaru i z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny zawędrował tego wieczoru do Młyna. Bliżej piekła trudno się znaleźć kibicowi drużyny przeciwnika. I jak się można było tego spodziewać, zginął z ręki kibica uzbrojonej w kufel. Z powodu jakiej książki wszystko to uszło twojej uwadze? Cholernie jestem ciekaw. 6 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |