Dech zimy

Dech zimy, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jordan RobertDECH ZIMYWinters HeartPrzełożyli Katarzyna i Jan KarłowscyWydanie oryginalne: 2000Wydanie polskie: 2003Osłabnš pieczęcie dozorujšce noc, a w najgłębszym tchnieniu zimy zrodzi się Dech Zimy, wród zawodzeń, płaczu i zgrzytania zębami, bowiem przemierzać będzie wiat na rumaku czarnym, którego imię brzmi mierć.z Cyklu Karaethońskiego: Proroctwa SmokaJak zawsze dla HarrietPROLOGNIEGPłomienie trzech lamp migotały, wiatła dawały jednak aż nadto, by mrok nie znalazł dostępu do maleńkiego pomieszczenia o surowych białych cianach i takimż suficie w rodku siedziała Seaine, uparcie wbijajšc wzrok w ciężkie drewniane drzwi. Odruch całkowicie nielogiczny, z czego doskonale zdawała sobie sprawę, wręcz głupi, jeli mierzyć go wymogami stosowanymi wobec Zasiadajšcej w imieniu Białych. Splot saidara, sięgajšcy poza załom futryny, przynosił jej przypadkowe szmery odległych kroków w labiryncie korytarzy, szmery, które cichły nieomal natychmiast po tym, jak zwróciły jej uwagę. Prosta sztuczka, podchwycona od przyjaciółki w dawno minionych czasach nowicjatu, teraz jakże przydatna otrzyma ostrzeżenie znacznie wczeniej, niż zobaczy nadchodzšcego. W każdym razie i tak nieliczni tylko schodzili poniżej drugiego poziomu piwnic.Splot podchwycił odległe popiskiwanie szczurów. wiatłoci! Ciekawe, kiedy właciwie zalęgły się w Tar Valon, w samej Wieży? Czy które szpiegowały dla Czarnego? Zdenerwowana zwilżyła językiem wargi. W tej kwestii logika na nic nie mogła się przydać. Taka jest prawda. Nawet jeli jest ona nielogiczna. Poczuła, jak w gardle nabrzmiewa jej szaleńczy miech. Z wysiłkiem udało jej się uniknšć wybuchu histerii. Trzeba myleć o czym innym, nie o szczurach. O czym innym... Za jej plecami zduszony pisk wypełnił przestrzeń pomieszczenia, po chwili cichł, przechodzšc w ciche pojękiwanie. Za wszelkš cenę próbowała nie słuchać. Trzeba się skoncentrować!Ona i jej towarzyszki dotarły do tego pomieszczenia poniekšd powodowane podejrzeniami, że przewodzšce Ajah spotykajš się tu w sekrecie. Na własne oczy widziała przelotnie, jak Ferane Neheran szeptała w odosobnionym kšcie biblioteki z Jesse Bilal, która zajmowała wród Bršzowych bardzo poczesnš pozycję, nawet jeli nie całkiem na szczycie. W przypadku za Suany Dragand z Żółtych, wydawało jej się, że stoi na jeszcze pewniejszym gruncie. Przynajmniej tak mylała. Dlaczego jednak Ferane prowadzała się z Suanš po zamkniętych częciach Wieży, obie odziane w proste płaszcze? Zasiadajšce w imieniu wszystkich Ajah wcišż ze sobš otwarcie rozmawiały, nawet rozmowy toczyły się w zimnej atmosferze. Pozostałe miały podobne dowiadczenia; rzecz jasna, żadna nie miała zamiaru wymieniać żadnych imion z własnych Ajah, oprócz dwóch, które wspominały o Ferane. Naprawdę niełatwa zagadka. W obecnych czasach Wieża stanowiła istne bagno, Ajah czekały tylko, by wzajem rzucić się sobie do gardeł, a mimo to najważniejsze sporód nich spotykały się potajemnie po kštach. Żadna kobieta spoza danych Ajah nie miała pojęcia, kim sš przywódczynie, najwyraniej jednak one same doskonale się znały. O cóż też może im chodzić? Co to jest? Nieszczęliwie składało się, że żadnš miarš nie mogła wprost zapytać Ferane; nawet gdyby tamta znana była z tolerancji dla takiego zachowania, Seaine przenigdy by się nie omieliła. Przynajmniej nie teraz.Niezależnie jak bardzo próbowała się skoncentrować, myli nie chciały kršżyć wokół pytania. Zdawała sobie sprawę, że siedzi tępo wpatrzona w drzwi, zamartwiajšc się zagadkami, których rozwišzać nie potrafi, właciwie chyba tylko po to, by uniknšć nieustannego oglšdania się przez ramię. W stronę ródła tych zdławionych jęków i pocišgłych posapywań.Jakby sama myl o tych nieprzyjemnych odgłosach stanowiła wewnętrzny nakaz, obejrzała się za siebie na swe towarzyszki, z każdym calem obrotu głowy jej oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Gdzie tam, wysoko, gęsty nieg sypał się na Tar Valon, jednak pomieszczenie wydawało się jakby cokolwiek przegrzane. Wreszcie zmusiła się, by spojrzeć!Saerin w obrzeżonym bršzowymi frędzlami szalu, stała na szeroko rozstawionych nogach, muskajšc palcami rękojeć zakrzywionego altarańskiego sztyletu, wepchniętego za pasek. Od lodowatego gniewu jej oliwkowa cera jeszcze pociemniała, na jej tle jasnš liniš odznaczała się biegnšca wzdłuż szczęki blizna. Na pierwszy rzut oka Pevara wydawała się znacznie spokojniejsza, wszakże jednš dłoniš ciskała kurczowo fałdy haftowanych czerwieniš spódnic, drugš za gładki biały pręt Różdżki Przysišg, niczym długš na stopę maczugę, w każdej chwili gotowš do użycia. Rzeczywicie mogła być do tego zdolna Pevara była znacznie twardsza, nili mogłoby to sugerować jej pulchne oblicze, a w swym postępowaniu kierowała się wolš tak żelaznš,że w porównaniu z niš Saerin można by nieomal wzišć za trzpiotkę.Po drugiej stronie Krzesła Pokuty maleńka Yukiri stała z dłońmi wtulonymi pod pachy, długie srebrzystoszare frędzle jej szala trzęsły się miarowo, poruszane niepowstrzymanymi drżeniami ciała. Nie przestajšc oblizywać warg, Yukiri wcišż rzucała lękliwe spojrzenia na stojšcš obok niej kobietę. Doesine, z wyglšdu bardziej przypominajšca urodziwego chłopca nili Żółtš siostrę o ustalonej reputacji, niczym nie zdradzała, co myli o ich poczynaniach. Choć w istocie to ona manipulowała splotami, cišgnšcymi się ku Krzesłu, ona też wbijała spojrzenie w terangreal, skoncentrowana tak głęboko, że kropelki potu lniły na jej bladym czole. Wszystkie obecne w pomieszczeniu były Zasiadajšcymi Komnaty, włšczywszy w to wysokš kobietę wijšcš się na Krzele.Talene wręcz spływała potem, jej złote włosy zwisały w strškach, lniana koszula przylgnęła do ciała. Resztę jej zwiniętych w kłšb rzeczy cisnęły w kšt pomieszczenia. Przymknięte powieki niepowstrzymanie drgały, z ust dobywał się nie milknšcy nawet na moment potok zdławionych pojękiwań i płaczliwych, na poły artykułowanych błagań. Seaine mdliło na widok tamtej, jednak nie potrafiła oderwać od niej oczu. Talene była jej przyjaciółkš. Kiedy.Mimo miana jakie nosił, terangreal w niczym nie przypominał krzesła, był to po prostu wielki, prostopadłocienny blok marmurowej szaroci. Nikt nie wiedział, z czego tak naprawdę został wykonany, jednak tworzywo było twarde niczym stal, wyjštek stanowił lekko pochylony wierzch. Posšgowa figura Zielonej siostry zapadła się nieco w jego powierzchnię, która zawsze, niezależnie jak tamta się wierciła, jakim sposobem przybierała kształt dopasowany do jej sylwetki. Sploty Doesine zagłębiały się w jedynš szczelinę, jakš można było znaleć w całym Krzele umieszczony na jednej ze cian kwadratowy otwór wielkoci dłoni, otoczony maleńkimi, nierówno rozmieszczonymi wgłębieniami. Schwytanych w Tar Valon przestępców przyprowadzano włanie tutaj, fundujšc im dowiadczenie Krzesła Pokuty, dzięki któremu przeżywali pieczołowicie dobrane konsekwencje własnych zbrodni. Uwolnieni, nieodmiennie opuszczali wyspę. Dzięki temu w samym Tar Valon akty naruszenia prawa zdarzały się niezmiernie rzadko. Czujšc lekkoć w głowie, zastanawiała się, czy czyniony zeń użytek miał cokolwiek wspólnego z celem, dla którego stworzono Krzesło w Wieku Legend.Co ona widzi? wyszeptała wbrew sobie. Talene z pewnociš nie tylko widzi, dla niej jest to przeżycie nieodróżnialne od realnoci. Dzięki wiatłoci, że nie miała żadnego Strażnika; w przypadku Zielonej była to rzecz nieomal niesłychana. Twierdziła, że Zasiadajšcej Komnaty do niczego nie będzie potrzebny. Wszelako teraz, jak się nad tym zastanowić, fakt ten można było tłumaczyć zupełnie inaczej.Dręczy jš cała banda cholernych trolloków ochrypłym głosem stwierdziła Doesine. W jej głosie pobrzmiewały lady rodzimego cairhieniańskiego akcentu, co rzadko jej się przydarzało, chybaże w stanie silnego zdenerwowania. Kiedy skończš... Będzie się mogła zapoznać z widokiem kociołka trolloków i obserwujšcego jš Myrddraala. Musi wiedzieć, że tym razem czeka jš jeden lub drugi los. Niech sczeznę, jeli się nie załamie... Doesine zirytowanym ruchem otarła krople potu z czoła i wcišgnęła nierówny oddech. Przestańcie zaglšdać mi przez ramię. Minęło już wiele czasu, odkšd ostatni raz to robiłam.Trzy razy już przez to przechodziła mruknęła Yukiri. Najtwardszych osiłków, nawet jeli wszystko inne zniosš, własne poczucie winy łamie za drugim razem. A jeli jednak jest niewinna? wiatłoci, to jest jak podkradanie owiec na oczach pasterza! Mimo iż wyranie się trzęsła, jakim sposobem wcišż sprawiała icie królewskie wrażenie, dopiero gdy otwierała usta, jej słowa jednoznacznie zdradzały tę, którš naprawdę była, czyli prostš wiejskš kobietę Popatrzyła wciekle po pozostałych, ale w jej oczach można było wyczytać wštpliwoci. Prawo zabrania sadzania inicjowanych na Krzele. Wszystkie zostaniemy pozbawione pozycji! I prawdopodobnie nie skończy się na tym, że nie będziemy miały prawa zasiadać w Komnacie, ale jeszcze relegujš nas z Wieży! A żebymy się zbyt łatwo nie wykręciły, wczeniej pewnie nas wychłoszczš! Niech sczeznę, jeli się pomyliłymy, wszystkie nas mogš ujarzmić!Seaine zadrżała. Tego ostatniego z pewnociš uniknš, jeli potwierdzš się ich podejrzenia. Nie, żadne podejrzenia pewnoć przecież. Niemożliwe, by miały się mylić! Ale nawet jeli miały rację względem wszystkich pozostałych kwestii, obawy Yukiri i tak mogły się spełnić. Prawo Wieży rzadko ustępowało przed jakškolwiek koniecznociš czy odwołaniem do rzekomego nadrzędnego dobra. Jeli jednak miały rację, to, co osišgnš, z pewnociš warte będzie każdej ceny. Błagam, wiatłoci, spraw, abymy miały rację!Jestecie lepe i głuche? Warknęła Pevara, wymachujšc przed nosem Yukiri Laskš Przysišg. Nie zgodziła się, by powtórzyć rotę Przysięgi wzbraniajšcej kłamstw, a p... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czas-shinobi.keep.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Bez przyszłości teraźniejszość staje się bez znaczenia...