Daniel Olbrychski- Anioły wokół głowy, EBOOK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. DANIEL OLBRYCHSKI ANIOŁY WOKÓŁ GŁOWY 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 3 Ja – na czele polskiej jazdy. Grudy spod końskich kopyt nie siekają mnie po twarzy, bo je- stem w szpicy. Naprzeciw – szable wrogów, błyszczące w słońcu. Na karym koniu galopuje ten zły. Zderzamy się w szaleńczym pędzie. Cios. On spada z siodła. Ona to widzi. Zły człowiek zagraża życiu wszystkich – tych w przedszkolu, szkole, autobusie, miastecz- ku, samolocie. Nikt nie reaguje: strach. Ja go nokautuję. Ratuję ludzi. Ją też. Smutno mi. Ona na sali koncertowej z narzeczonym. Ja, dyrygent, prowadzę I Symfonię Brahmsa... nie – lepiej! Patetyczną Beethovena. Ona płacze. On wychodzi. Za kulisami rzuca się na mnie. Ścinam go z nóg. Tłum o tym wie. Mówię wiersze. Ale znam tylko „Ojcze nasz”, „Frere Jacques” i „Autobusy czerwienią migają”. Ona mnie rozumie... Szepce: „Być albo nie... Być – ale z tobą...” Ja płaczę. Jestem sam. Mama przypomina, żebym dbał o zdrowie. Tata, jak zwykle, ma mało czasu – coś tam też o zdrowiu i uczciwości mówi. Nie cierpię ich. A jej nie ma... Ja – to ja w Drohiczynie, gdy miałem 5–10 lat. Ona – to moje największe i zmieniające się co roku miłości z przedszkola i pierwszych lat podstawówki. Kobietom mojego życia, a zwłaszcza Mamie, córce Weronice i... chyba Zuzannie, tę książkę dedykuję. Daniel OD AUTORA Drodzy Państwo, bierzecie do ręki książkę – zapis wspomnień, rozterek, nie zawsze pogłębionych przemy- śleń i anegdot z życia znanego Wam aktora. Aktorstwo w moim pojęciu to najpierw zawód służebny. Dobrze, gdy bywa czasami twór- czy. Ot , mają Państwo w swoim zabieganym życiu dwie godziny wolne i postanawiają – choć coraz rzadziej, niestety – pójść do teatru czy do kina. Tam pracujemy my. Staramy się, jak umiemy, czas ten Państwu umilić. Rozerwać Was, może wzruszyć albo rozśmieszyć. A cza- sami – tak też bywało – pokrzepić serca. Wstrząsnąć Wami. W naszym kraju istniała zawsze jeszcze inna forma kontaktu widz – aktor: spotkania z pu- blicznością. Rozmowy te cieszyły się i cieszą – wiem to z własnych, całkiem niedawnych doświadczeń – ogromnym powodzeniem. Nam, najpopularniejszym, przynosiły one dodat- kowe dochody – uzupełniające skromne zarobki aktora: gaże za występy w polskich filmach czy teatrach. Wam – wielokrotnie mnie o tym zapewnialiście – często ogromną satysfakcję. Jasne, że Wasza satysfakcja, a bywa że i niedosyt po spotkaniach, czyniła i czyni nas szczę- śliwymi. Egocentryk, którym każdy aktor być musi, cieszy się, iż przez dwie godziny jest punktem zainteresowania, mówiąc głównie o sobie i jeszcze sprawiając tym wielu ludziom przyjemność. Z nadzieją, że tę przyjemność będziemy dzielić – Wy, widzowie, i ja, aktor – podjąłem się tych zwierzeń. A dlaczego ośmielam się robić to teraz? Mam już 47 lat i 30 lat pracy za sobą. Moje pokolenie jeszcze nie zapomniało Olbromskich, Kmiciców, Hamletów. Młodzież też 4 jest mnie ciekawa – niedawno doświadczyłem tego podczas spotkania z publicznością „na żywo”. Świadomy ulotności zainteresowania naszą sztuką i nami osobiście, skorzystałem z propo- zycji spotkania się z Państwem właśnie teraz i właśnie w takiej formie. Daniel Olbrychski 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |